Początek

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 39

Kilka chwil później , usłyszałam pukanie do drzwi . Podniosłam swoje 4 litery i poszłam otworzyć .
Nie wierzyłam własnym oczom .. myślałam , że dalej śpię i to mi się po prostu śni . 
-Cześć . - przywitała mnie z uśmiechem na ustach .
-Siema myślałam , że ... 
-Żartujesz . Dawaj , dawaj przebieraj się i idziemy . - pośpieszała mnie 
-Nieeeee ... 
-Tak . Raz , raz , ja poczekam . 
To było straszne , jak spełnienie mojego sennego koszmaru =). Czy ona nie może troszkę zwolnić ? A ja głupia myślałam , że mi odpuściła . Bądź co bądź poszłam na górę , przebrałam się   ( oczywiście bluzę sobie podarowałam z powodu przyzwoitej temperatury xD ) i bardzo , ale to bardzo niechętnie wróciłam na dół . 
-Hej .! Więcej optymizmu . - zaśmiała się TA co od jakiegoś czasu mnie męczy .
-Tak , tak . - powiedziałam od niechcenia .
-Mamooo.!!! Idę z Anią ... - zawołałam
-Okey . W razie czego weź kluczyki . 
No cóż , chwyciłam je i wyszłam wraz z karateczką na zewnątrz .
-Już myślałam , że o mnie zapomniałaś . - odparłam zgodnie z prawdą .
-O Tobie zapomnieć .? Nigdy . Mam coś dla Ciebie .. proszę .- uśmiechnęła się  podając mi małą , białą przypinkę .
-Świetna , dziękuję . - uściskałam ją .
Nie jedna fanka jej bloga pragnie ją zdobyć , a mi się poszczęściła bo poznałam Anię osobiście i właśnie dostałam gadżet z serii HPBA .
-Nie ma za co . Przypnij ją , jak ja i biegniemy . 
Zrobiłam jak kazała i ... pobiegłyśmy . Nasza trasa wyglądała podobnie jak ta , którą biegałam czasami samotnie , czyli park niedaleko osiedla . Było tam średnich rozmiarów jeziorko , które w taki słoneczny dzień jak dziś , prezentowało się fenomenalnie .
-Dobra , teraz 15 minut się porozciągamy , a na koniec 3 rundki wokół jeziorka i wracamy na lunch , na który idziemy do mnie . - przedstawiła plan na najbliższe kilkadziesiąt minut 
-A mogę się sprzeciwić .?
-Nie . - uśmiechnęła się 
Przystąpiłyśmy do tzw "rozgrzewki" , która trwała faktycznie 15 minut , ale była tak ... wyczerpująca , że wizja biegu była przerażająca . No , ale co ja mogę , Ania za karę by kazała jeszcze więcej biegać i co ? Więc zacisnęłam zęby i oczywiście wolniejszym tempem niż wcześniej pokonywałam kolejne metry trasy . Prawie 40 minut później dotarłyśmy do domu państwa Lewandowskich . 
Weszłyśmy do środka i jedno o czym w tamtej chwili marzyłam to usiąść ze szklanką czegoś zimnego do picia .
-Rozgość się , a ja zrobię coś do picia . - powiedziała Ania jak tylko przekroczyłyśmy próg 
-W końcu , dzięki Ci Boże . - wyszło to zabawnie , ale mówiłam całkiem poważnie
Karateczka uśmiechnęła się i zniknęła najwyraźniej w kuchni , a ja poszłam tam gdzie można było się położyć czyli do salonu .( jeden ,     dwa ,       trzy ,
Padłam na narożnik , oddychając powoli . Nie musiałam zwiedzać domu bo już "z grubsza" wiem co , gdzie . Po dłuższym wylegiwaniu się na niezwykle wygodnym "legowisku" , postanowiłam zajrzeć do kuchni co kombinuje Ania . Nie ukrywając bałam się tego co ona wymyśli czy w ogóle to przełknę . Cichutko zaglądnęłam do pomieszczenia i ujrzałam "panią domu" , która coś właśnie miksuje w blenderze . Poczekałam aż skończy i postanowiłam się ujawnić .
-Co pichcisz ? - próbowałam zajrzeć do szklaneczek .
-Eliksir młodości . - zaśmiała się .
-A czy dam rade to ... spożyć .? - za bardzo nie wiedziałam czy to się je czy pije .
-Dasz , dasz . Dobre jest , może tylko nie wygląda za ładnie . - podała mi moją porcję , a mi ... przeszły ciarki po plecach . 
Miała rację nie wyglądało TO za smacznie . Raczej jak jakiś zmiksowany ufoludek .
-Pij , pij gwarantuję , że przeżyjesz . - odparła jak by czytała mi w myślach .
Wzięłam głęboki oddech i upiłam troszeczkę . 
-I ..? 
Miała rację smakowało o wiele lepiej niż wyglądało . 
-Pycha .! - zawołałam 
-Ugasisz pragnienie i dostarczysz organizmowi duuużo witamin . - uśmiechnęła się
-A za pół godziny zjemy coś dobrego . - dodała 
Poszłyśmy wraz ze swoimi eliksirami do salonu , wygodnie się na nim wyciągając .
-Błagam powiedź , że to co będziemy jadły będzie wyglądało bardziej smakowicie . - powiedziałam , a raczej prosiłam
Początkowo karateczka wybuchła śmiechem , ale pocieszyła mnie
-Obiecuję . Będzie wyglądało pysznie , a teraz się relaksuj póki możesz . 
Jej słowa zabrzmiały bardzo groźnie . Bałam się , że zaraz wpadnie na pomysł ponownego treningu , a póki co nie przywykłam do takiego Friendstraining'u .
Położyłam się wygodnie , zamknęłam oczy i ... mogła bym zasnąć . Panowała cisza , czego nienawidzę , więc -A gdzie masz naszego "Pogromcę Realu" ? ;) - spytałam
-Pewnie gdzieś z Marco się szweda po mieście . 
-Wiesz , muszę ci się przyznać , że zazdroszczę ci tego Roberta . 
-Dlaczego .? No może jest troszkę inny od wszystkich , ale bez przesady . - próbowała porównywać go do pozostałych .
-Dobra , dobra dobrze wiesz , że wcale nie jest jak wszyscy . Jesteście tacy wyjątkowi , cieszycie się sobą , świetnie się dogadujecie , a przede wszystkim kochacie . To serio bardzo rzadko spotykane w dzisiejszych czasach .-  wyjaśniłam jej co miałam na myśli .
-Może i tak . - uśmiechnęła się
-Jesteście jak bratnie dusze , które na siebie czekały . Też bym tak chcę .! - rozmarzyłam się
-Marco to dobry chłopak . - uśmiechnęła się dwuznacznie .
Rozmawiałyśmy tak chwilę , po czym usłyszeliśmy , że ktoś wszedł do domu .
-Czyżby nasza "Duma Narodowa" ? - powiedziałam głośniej by usłyszał , jednocześnie pytająco zerkając na Anię .
-Tak Robert , ale nie sam . - uważnie przysłuchiwała się krokom . 
Miała rację , nie był sam bo z Reus'em i Schmelzer'em . Uśmiechnęłam się na ich widok i pokazałam odpowiednim gestem , aby się nie odzywali . Byłam ciekawa czy karateczka zgadnie z kim przyszedł jej przyszły mąż .
-No to z kim przyszedł .? 
-Na pewno z Marco , ale chyba jest ktoś jeszcze . - ponownie się zamyśliła
-Tak to ja . W ogóle to , cześć dziewczyny . - przywitał się blondyn 
Robert podszedł do swojej kobiety , a Reus usiadł obok mnie . Całą piątką czekaliśmy na odpowiedź .
-Obudziła Cię .? - Lewandowski spojrzał na mnie
-Wiesz , właśnie nie . Jak się wstałam po 13 , zjadłam obiad i dopiero mnie wyciągnęła z domu . 
-O której wstałaś ?! - ponownie spytał z niedowierzaniem 
-O pierwszej po południu booo ... - spojrzałam na wczorajszego gościa - późno się położyłam.
-Wiem , Mario ... albo nie poczekaj perfumy - wciągnęła powietrze - Marcel . - zawołała tryumfalnie
-Skąd wiedziałaś .? Po perfumach poznajesz .? - spytaliśmy równocześnie .
-Ha .. ma się to coś . Pogadajcie sobie , a ja idę zrobić ten lunch co obiecałam Marceli bo mi biedna z głodu umrze .- uśmiechnięta zniknęła z pola widzenia 
-No to opowiadajcie . - Schmelle usiadł obok Lewego i spojrzeli na nas .
-Ale co ? - zapytałam zdezorientowana 
-Co tak długo robiliście , że późno się położyłaś .
-Ale ...
-Mów .
Dobra , doznałam małego szoku , z resztą podobnie jak Marco .
-Skąd wiecie , że spędziliśmy czas raze ... w swoim towarzystwie . ? - teraz to my patrzyliśmy wyczekująco na ich  odpowiedź
-Okey , przejeżdżałem obok Twojego domu i widziałem jak Reus wychodzi . - wyjaśnił mąż Jenny .
-Ahaa .. podglądacz .- zaśmiałam się
-Marcela , a jak z Mario .? Rozmawialiście wczoraj .? - Robert był ciekawy czy udało mi się dogadać z przyszłym graczem Bayernu
-Tak , właśnie o nim rozmawialiśmy kiedy Marco był u mnie . Dogadaliśmy się , ale ... ja go nie puszczę do Monachium . Ciebie też , i ciebie , i ciebie . Nikogo . - posmutniałam mówiąc do wszystkich i każdego z osobna
-Nie martw się , przecież będziemy się widywać , on nadal będzie tym kim jest . - chłopcy próbowali mnie pocieszyć .
-Powtarzacie się . Każdy z was mówił mi to samo . Całkiem jak byście uzgodnili wcześniej co macie powiedzieć . - zaśmiałam się .
-Pogodziłaś się z Gotze ? - do kuchni wpadła jak oparzona Ania .
-Tak . 
-Super , chociaż nie będzie napiętej atmosfery na urodzinach Marco , jak na AfterParty . 
I doznałam olśnienia . Przecież za kilka dni są urodziny Reus'a , a ja mam kompletny brak pomysłu na prezent dla niego . Zapomniałam na śmierć , jeszcze później urodziny Mario i Łukasza . Skąd ja nabiorę pomysłów na prezenty ? 

***

Cieszyłem się , że pogadaliśmy z Marcelą tak od serca . W końcu . I jeszcze udało jej się pogodzić z Mario . Wszystko idzie w dobrym kierunku . Rozmawialiśmy , popijając gorące kakao , które przyrządziła . Nie czuliśmy mijającego czasu , nie narzekaliśmy na brak tematu . Jeden się skończył , to nawiązywaliśmy do kolejnych . Co utwierdzało mnie w przekonaniu , że jest wyjątkową dziewczyną , a zarazem pozytywną zmianą w moim życiu . Pojawiła się w najodpowiedniejszym momencie bo po moim rozstaniu z Caro . Tak niby zawarliśmy " pakt " , że będziemy nadal utrzymywać kontakt , ale koleżeński . Caroline nie jest zła , po prostu nie czujemy już do siebie tego co czuliśmy na początku. Ona trochę nie rozumiała mojej miłości do sportu , przeciwnie jak Polka . Sama kocha piłkę nożną i chyba to było to coś czego brakowało w Bohn's .
Kiedy poszliśmy z Marcelem do domu Roberta , zostałem pozytywnie zaskoczony tym , że jest tam "Borussia" .Oczywiście to , że Ania wyciągnęła ją na trening pomogło nam . Mieliśmy pewność , że ktoś ma Marcelę na oku i nasz sekret nadal będzie sekretem . Rzecz jasna dostaliśmy wcześniej cynka od Lewandowskiej , że jest i niej . Na wszystko musieliśmy uważać . Każde spotkanie i rozmowa z Matecką odbywało się tak , że musieliśmy się bardzo pilnować , że-by nie sprawić , ze będzie coś podejrzewać . Wtedy cały plan by wziął w łeb. 


***

-Chłopki , zjecie z nami ? - zawołała z kuchni "kuchareczka" 
Spojrzeli na siebie , by za chwilę odpowiedzieć :
-Pewnie .
-To ja jej pomogę . - uśmiechnął się Robert i poszedł na narzeczonej .
-No , moi drodzy co ciekawego powiecie .? - spytałam dwóch blondynów ,  którzy zostali ze mną 
-Hymmm ... w końcu się wyspałem . - zaśmiał się Marcel 
-O fakt , ja też . - Marco przyznał mu rację .
-A Jenny ? - kontynuowałam
-Jenny , miała do ciebie zadzwonić . Chciała , żebyś jej pomogła z dziewczynami samochód wybrać czy coś . - Schmelzer bardzo ciekawie powiedział
-Auto chce kupić .? To pewnie , jestem za . 
-Pewnie jeszcze zadzwoni , ale nie mów , że informacje masz ode mnie . - zaśmiał się .
-Gotowe .!!! - usłyszeliśmy wołanie Ani 
Podnieśliśmy się z narożnika i udaliśmy do jadalni . Pachniało świetnie i miałam pewność , że tak samo smakuje . 
-Siadajcie . - uśmiechnął się Lewy .
Na stole już stał posiłek . Zielone , zielone ... troszkę z dystansem podchodziłam do zieleniny , ale czego się nie robi dla przyjaciół .? 
-Smacznego . - głos ponownie zabrał "Pan" domu i zabraliśmy się za zajadanie .
Wcale się nie myliłam , smakowało wyśmienicie .! Ania jest na prawdę super kucharką . Zna się na tym . Chyba mnie przekona do jedzenia podobnie jak królik , ale za to zdrowo .
Szybko lunch znikł z talerzy , co znaczyło , że każdemu smakowało . Była prawie 16.00 więc można to było potraktować jako późny obiad .
-Co robicie jutro .? - spytała karateczka .
Nikt nie miał planów , więc kontynuowała .
-To może byśmy coś zorganizowali . Jakiś wypad za miasto , albo na dyskotekę . 
-Dobry pomysł . - Reus'owi się spodobało  
-Tak , wręcz doskonały . - Schmelzer'owi także
-A ty Marcela , co ty na to ? - Robert zwrócił się do mnie
-Ja .? Wiesz dyskoteki to nie mój konik . Nie potrafię tańczyć . - ta druga część zdania była ... kłamstwem ;)
-Dobry kawał . Tańczyłem z Tobą na imprezie u Mats'a i całkiem nieźle ci szło . - Marco ... wydał mnie . 
Potrafiłam tańczyć , ale byłam nieśmiała . W towarzystwie znajomych można powariować , ale gdzieś  w klubie przy innych . Jeszcze uważać na paparazzi , żeby nie wychwycili jakiejś dwuznacznej sytuacji.
-Idziesz z nami i bez gadania . Będą wszyscy , a jak nie to większość . - Ania przejęła inicjatywę .
-To mam inną propozycję , zrobimy taki meeting (spotkanie) u mnie . - Marcel przedstawił swój wariant 
-O jestem za .! - zawołałam .
-No to ustalone , trzeba jeszcze poinformować resztę .
Czyli jutro imprezka , przepraszam spotkanie w gronie przyjaciół , bardzo kulturalne .
Rozmawialiśmy chwilę , dzwoniliśmy do innych Borussen i obgadywaliśmy szczegóły , gdyż większość z zaproszonych po kilkunastu minutach przybyło do domu Lewandowskich .
Nawet się nie obejrzeliśmy , a było przed 21.00 . Poczułam wibracje . Wyjęłam telefon - Mama .
-Wybaczcie , ale muszę odebrać . - uśmiechnęłam się i wyszłam na korytarz by nie przeszkadzać im w dalszej rozmowie .


***

Tak wiem , w piątek jest impreza urodzinowa Marco , ale pomysł z meeting'iem wpadł mi do głowy spontanicznie . Sezon się już skończył , mój jak i Roberta , tym samym wszyscy mają najprawdopodobniej wolne . Więc dlaczego by się nie spotkać w gronie przyjaciół .. Może Marcela z Reus'em zbliżyli do siebie . Było by świetnie , chociaż wiem , że on ma swój plan . Zresztą , dobry .


***

-Halo .. - odebrałam 
-Gdzie ty jesteś ? - oczywiście mama już się denerwowała i wymyślała niestworzone rzeczy 
-U Ani i Roberta . Przyszło kilka osób , zagadaliśmy się i ... - próbowałam wyjaśnić
-Mogłaś dać znać , że u nich jesteś . Martwiliśmy się . 
-Wcale nie , od razu mówiłem , że jest u Lewego . - zawołał Jurgen do telefonu .
-Dobra , jeszcze chwilę posiedzę i wrócę . - zdecydowałam , że faktycznie powinnam już się zbierać do domu . Kątem oka zauważyłam , że Marco dyskretni mi się przygląda
-Okey . - odparła i rozłączyła się
Schowałam Samsunga do kieszeni i wróciłam do zgromadzonych .
-Wiecie , powoli będę już się zbierać do domu . - oznajmiłam 
-Już ? Nie możesz jeszcze chwilę zostać .? - spytała Ania , która najwyraźniej nie chciała , żebym jeszcze się z nimi żegnała 
-Ale tylko chwilkę . - uśmiechnęłam się
I skończyło się jak zawsze ta "chwilka" , trwała prawie półtora godziny . Mama mnie zabije , normalnie zabije . Miałam wrócić za chwilę , a okaże się , że do domu dotrę po dwóch godzinach .
No , ale cóż mam poradzić , że tak doskonale mi się z nimi rozmawia i spędza czas .? To są po prostu tak przyjacielscy , otwarci i pozytywni ludzie , że nie da się tak po prostu wrócić do domu . Uwielbiam z nimi spędzać czas i już . Mimo , że są starsi i to niektórzy dużo . Kocham ich i kropka . Inni mogą mi tylko zazdrościć takich wspaniałych przyjaciół . Nie wyobrażam sobie tego , że za kilka tygodni nasze towarzystwo w jakimś procencie się zmieni . Jednych będziemy widzieć rzadziej , ale też z pewnością poznamy nowych , pozytywnie postrzelonych zawodników Borussii . 
-Ludzie , ja spadam . - przerwałam gorące dyskusje zgromadzonych i wstałam z miejsca .
-No ej .!! - zawołali niemal wszyscy
-Miałam się ulotnić , półtora godziny temu , ale zostałam na "chwilkę" . - zaśmiałam się
-Ale będziesz jutro ? - dopytywała się Jenny
-Oczywiście , wezmę auto trenera i przyjadę . Nie mam zamiaru taki kawał iść pieszo . - odparłam
-Mogę Cię zabrać po drodze . - zawołał Moritz .
-Albo ja .- przekrzyczał go Leo .
-Dobrze dziękuję bardzo za propozycje . Odezwę się .
Wyszłam z "zebrania'' musiałam w końcu znaleźć kluczyki , które wzięłam jak wychodziłam z Anią . Po kilku minutach znalazłam .
-Wiecie my też będziemy się zbierać . - usłyszałam głos Nuri'ego 
-Tak , Omer jest u babci . - dodała Tugba .
-To my też lecimy . - niemal od razu powiedzieli Marcel wraz z małżonką .
No ładnie , przeze mnie wszyscy się rozejdą . To właśnie jest najgorsze . Jak jedna osoba pójdzie wtedy reszta zrobi to samo . Niestety ja musiałam iść . Nie byłam nawet jeszcze pełnoletnia . 
-Serio , szkoda . - Lewy też był niepocieszony , ze wszyscy się rozchodzą .
Niemal cała gromada przyszła do korytarza , w którym właśnie ubierałam buty .
-Ej , a ty sama chcesz iść .? - zapytał mnie Robert .
-No .. tak .
-Chyba żartujesz . Nawet drogi dobrze nie znasz . - zaśmiał się 
-Dam radę . W końcu jakość tu z Anią dotarłam . 
-Nie ma mowy , odwiozę cię . - Lewandowski chwycił kluczyki od samochodu i zaczął zakładać swoje Nike .
-Chyba zgłupiałeś . Jestem duża , poradzę sobie . - uśmiechnęłam się , a klubowa dziewiątka na mnie spojrzała wzrokiem "Dorosła .?!"
-Ania , powiedz mu . - szukałam pomocy u pani domu .
-Robert ma rację . Niech cię odwiezie . Nie chcę mieć cię na sumieniu . - karateczka wcale nie pomogła
-Ludzie zmiłujcie się . !- zawołałam po polsku .
-Nie do końca rozumiem co powiedziałaś , ale Lewy odprowadzę ją . - uśmiechnął się Marco .
-Na pewno bo mogę . . . - Lewandowski pomachał kluczykami . 
-Spokojnie , dam radę . - i ponownie ten cudowny uśmiech Reus'a
-To jeśli zakochani nie mają nic przeciwko , pójdę z wami . Mieszkam po drodze . - do rozmowy dołączył się Moritz .
Pech , jego pech chciał , że stał pomiędzy mną , a blondynem . Za sprawą słowa "zakochani" , dostał cios w łopatkę . Starałam się być poważna , ale gdy kątem oka zauważyłam , że Marco zrobił identycznie to samo co ja . Zaśmiałam się . 
-Aućć .. Zlitujcie się .- zawołał Mo .
Na co wszyscy zareagowali podobnie jak my - śmiechem .
-Dobra , kochanie jak mamy iść to idziemy - zaśmiałam się do Reus'a
-To do jutra , wszystkim . Leitner idziesz ? - spytał blondyn 
-Dobranoc , widzimy się o 17.00 ! - zawołała Ania .
Po tymże krótkim pożegnaniu całą trójeczką szliśmy do domu . ;))
_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_
Wybaczycie ???
Nie wiem dlaczego , ale tak opornie mi szło .;(
Czekam na komentarze , w których mam nadzieję zobaczyć co sądzicie o blogu .
A i jak sądzicie , co s stanie w drodze do domu ? ;))

9 komentarzy:

  1. Super:)
    Kiedy Marco i Marcela będą razem?
    Mam nadzieję że nie długo ;)
    Tylko nie rób jakiegoś wypadku czy coś w tym stylu!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Superowy!!!
    Mam nadzieję że będą nie długo razem!! :)
    Zgadzam się żadnego wypadku,rabunku itp.!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie :D zaskoczyłaś mnie myślałam że to Majka przyjechała :D
    zgadzam się z poprzednimi komentarzami :P żadnego wypadku !! czekam na next'a i liczę że Marcela w końcu bd z Marco :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, na pewno nie wypadek! :D
    Rozdział świetny :D
    W ogóle cały blog boski! :D
    Mam nadzieję, że będziesz prowadziła go w nieskończoność,
    bo jest po prostu zaje*isty! <3
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super!
    Kocham tego bloga <3 Kocham twój styl pisania. Jest taki lekki, przejrzysty taki zajebisty <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, więc tak... Ty sobie teraz śpisz, a ja mam zamiar dowalić tak długiego komenta, że nigdy takiego nie dostałaś. To zaczynam :D
    Hahaha... Ania nieźle maltretuje Marcelę. Biedaczka...ale kiedyś będzie jej jeszcze za to dziękować. Hm... Stachurska nieźle wpadła na pomysł, by po treningu poszły do niej. Bogu dzięki przyszedł też Marco. Oni są tacy słodcy i tak cholernie w sobie zakochani. Dlaczego nic nie robią, by być ze sobą .? Pasują do siebie w 100%. ! :D
    Zauważyłam, że wplątujesz też ostatnio Moritza. o.O Czyżby coś się szykowało .? Lubię zamieszania ^^ , więc życzę powodzenia.! ;) (o ile moje podejrzenia są prawidłowe:D )
    Czy coś się wydarzy w drodze powrotnej .? Serio pytasz.?! Mam nadzieję, że Matecka pocałuje się z Reus'em i w końcu będą ze sobą, no bo ile można czekać.?! :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie...
    No i oczywiście życzę Ci weny i duuużo pomysłów oraz zarąbistych, motywujących komentarzy ;)))
    PS. Myślałam, że dłuższy wyjdzie ten komentarz XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Blog jest świetny tak samo jak rozdział :) Mam nadzieje że Marco i Marcela w końcu będą razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Blog jest suuper! <3 . Kiedy bd razem ? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Superowy!<3
    Kiedy oni będą razem???
    Błagam żadnego wypadku,rabunku,pobicia!!!!!
    Liczę na jakiś pocałunek czy coś w tym stylu<3
    Już się nie mogę doczekać następnego!! :)

    OdpowiedzUsuń